Blog o neurocopywritingu, trendach i strategii marki
Bardzo mnie śmieszy chęć moich kursantów, uczestników szkoleń i studiów, którzy piszą:
Daj mi, proszę taki proces, wskaźniki, plan, który pomoże mi zbudować mocną markę. KROPKA. Chcę jedyne, wiodące rozwiązanie. KROPKA. Tu, teraz.
A ja mówię wtedy:
Gdyby istniały GWARANTOWANE przepisy na biznes, to wszyscy byłby milionerami. Z jakiegoś powodu tak nie jest.
Każdy, kto przychodzi i mówi, że zna jedyne rozwiązanie – najprawdopodobniej ściemnia. Marketing to nie matematyka! Nie ma jednego wzoru. Zazwyczaj do celu można dojść wieloma drogami. Tak jak w lesie. Do punktu A prowadzi kilka ścieżek. To, którą wybrać zależy (często) od wiedzy marketera (lub jej braku).
Mozart i Marketing – co mają wspólnego?
Ostatnio przeczytałam w książce Dariusza Kubuja „Brand Equity” genialny cytat, który pokazuje JAK to działa w marketingu:
Jaki jest przepis na sukces z markami?
Nie ma takiego. Ale są zasady (podobnie jak w architekturze), które wypracowali ludzie dużo mądrzejsi ode mnie. Dlatego tak ważne w biznesie jest mieć SPRAWDZONEGO, mądrego, wykształconego partnera od marketingu. Takiego, który Ci pomoże (a nie tylko nabije portfel sobie).
Strasznie mi przykro, kiedy przychodzą do mnie klienci i opowiadają historie, jak zostali oszukani, przez Panów, którzy obiecali im „złote góry”. Którzy umieli jedynie wypuścić reklamę na Fejsie, podpisali z nimi umowy, których nie dało się rozwiązać.
Ostatnio byłam na spotkaniu, na którym klient płacił co miesiąc za pozycjonowanie. Zapytałam: za co dokładnie płacisz, skoro jesteś dopiero na 3 stronie Google. Co dokładnie robi ta firma co miesiąc. Odpowiedział: „Nie wiem.” I to mnie właśnie smuci.
Co ma wspólnego Fatboy Slim z reklamą?
Kłamałam, że nie wiem, jaki jest przepis na sukces. Ale moja odpowiedź Ci się nie spodoba. Bo, żeby wyszło, trzeba wielu prób (nieraz naprawdę wielu). Trzeba dobrze zaprojektować produkt. Trzeba dotrzeć do klientów. Dać im wartość. I sprawdzać co działa. Dlatego, tak jak w piosence FatBoySlima: #EatSleepRaveRepeat proces wygląda tak:
Czyli tak:
I czasem jest sukces, a czasem po prostu się uczysz (to chyba powiedział John C. Maxwell). Każdą porażkę traktując, jak naukę.
Ciekawie pokazuje to Gary Vaynerchuk na swojej Linkedinowej infografice:
To mało seksowne. Ale: nie ma skrótów. U mnie też.
Sama mam firmę i wiem, że często (o matko, bardzo często!) w mojej branży tradycyjna reklama po prostu słabo działa. Nie sprzedaję ciastek, ani spodni. Mam trudny produkt, który trzeba poznać i zrozumieć.
Dlatego testuję, sprawdzam i wybieram najlepsze rozwiązania dla mnie. Ile lat mam firmę? 10. Nadal ją mam. Pracowałam już z wielkimi firmami i z jednoosobowymi, ambitnymi przedsiębiroczyniami. Czego się nauczyłam?
Dopiero po 10 latach wiem, że najbardziej lubię pracować z takimi firmami, które dają ludziom wartość. Których właścicielom zależy na konkretnych efektach. Ale wiedzą, że na nie trzeba ciężko pracować. Ja sama wiem, że nikt nigdy nie zrobił biznesu fuksem. To mit.
O mnie:
Nazywam się Joanna Burdek.
Jestem strateżką, copywriterką, wykładowczynią, pisarką, założycielką Brand Useful.
Pracowałam w znanych agencjach reklamowych, prowadząc projekty dla dużych marek i instytucji. Ukończyłam warszawską Szkołę SAR i mam dyplom stratega marketingowego.
Wykładam e-marketing, strategię digital na Uniwersytecie Papieskim i Wyższej Szkole Ekonomii i Informatyki w Krakowie. Jestem współopiekunem studiów Brand Manager WSB w Gdyni.
Pracowałam z takimi markami jak Continental, O bag, Zamek Wawel, Ośrodek Rozwoju Edukacji, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Jestem autorem w Marketer+, Sprawnym Marketingu i innych portalach marketingowych. Prowadzę szkolenia ze strategii marki, nowych trendów. Jest autorką pierwszego w Polsce szkolenia o NeuroCopywritingu.
Mam swój blog: joannaburdek.pl. Wierzę, że biznes to coś więcej niż (tylko) zarabianie, a marketerzy mogą zmieniać świat na lepsze.