Blog o neurocopywritingu, trendach i strategii marki
Google przebadało polskich konsumentów jak kupują. Oto wnioski.
Przez inflację korzystamy bardziej z okazji, rabatów i ofert specjalnych. Coraz częściej przeglądamy strony dla zabawy – nie koniecznie kupujemy, ale sobie patrzymy.
Retailtainment – zakupowy fun
Aż 37% respondentów stwierdziło, że przegląda internet dla zabawy, a nie w poszukiwaniu konkretnego przedmiotu. Ten trend nazywa się „retailtainment” czyli zakupowy fun. To takie przeglądanie siecie, które niekoniecznie kończy się zakupem od razu. Z raportu wynika, że marki powinny angażować klientów ciekawymi treściami, by do takiego surfowania dla zabawy ich zachęcać.
Czy to oznacza, że wszystkie marki muszą inwestować w promocje?
W książce: „How not to plan. 66 ways to screw it up” Les Binet i Sarah Carter zwracają uwagę, że promocje nie zawsze są dobre dla marek: uczą ludzi kupować tanio. Szczególnie szkodliwe są dla marek premium. Według nich lepiej stosować konkursy i darmowe prezenty.
Zakupowy fun i mikromomenty
Retailtainment to z kolei to trend, który można połączyć z wspomnianym przez Kotlera w „Marketingu 6.0” kreowaniem doświadczeń w mikromomentach. Kotler zwrócił uwagę, że w handlu ważne jest sprostanie wymaganiom młodszych pokoleń, które chcą kupić w dowolnym mikromomencie – krótkich chwilach surfowania w sieci. Dlatego nasz content zawsze musi prowadzić do zakupu. Nigdy nie możemy być pewni, czy zabawa w oglądanie contentu nie skończy się zakupem.
Stała obecność i mózg klienta
Taka stała obecność – zabawowo-zakupowa marek pozwala też realizować cele marketingu, jakimi są:
- Heurystyka dostępności – marki muszą być dostępne mentalnie (B.Sharp), po to, by w momencie zakupu klient miał je w głowie na świeżo. To co na świeżo mózg traktuje jako bardziej ważne. Tym samym zwiększamy szansę, że klient wybierze nas.
- To jest istotne dla marek B2B, w których, zgodnie z prawem 95/5 tylko 5% klientów jest w tym momencie na zmianie dostawcy. Ale mówimy do wszystkich, by się z nami „obyli”.
- I to obycie jest koniecznie, zgodnie z Efektem Zajonca. Bo mózg jeśli widzi coś wiele razy – przestaje się tego bać i zaczyna to lubić (nawet kurczaki mniej boją się dźwięków, które słyszały w skorupkach).
Bezpieczeństwo zakupu
Ostatnia rzecz, na którą zwraca uwagę raport, a która jest dzisiaj ważna jest bezpieczeństwo zakupu. Z badań wynika, że klienci kupują u sprawdzonych sprzedawców, np. w sprawdzonych marketplace’ach i sklepach marek. By utrzymać klienta, sprzedawcy muszą zapewnić doskonałą obsługę klienta.
Fajna książka
Jakiś czas temu przeczytałam super książkę o budowaniu relacji z klientem – recenzja tu.
Takie bezpieczeństwo to nie tylko fajne relacje ale też recenzje i opinie. Dla kupujących problemem może być brak niezależnych recenzji.
Bezpieczeństwo i mózg klienta
Społeczny dowód słuszności jest potężnym błędem poznawczym. Ludzie wybierają produkty, zwracają uwagę, czy wybrali je inni, bo to daje bezpieczeństwo. To znaczy, że my nie musimy sami sprawdzać, szukać – w ten sposób oszczędzamy energię.
I ta oszczędność jest bardzo ważna, bo ludzie nie lubią tracić energii. Mózg jest tzw. skąpcem poznawczym, zżera 20% energii (waży tylko 2%). I właśnie patrzenie na opinie jest sposobem na oszczędzanie energii.
Ważne jest nie tylko to, jakie mamy opinie, ale czy na nie odpowiadamy i czy są w miarę świeże.
Ostatnio brałam udział w tworzeniu tekstu na stronę. Z badań użytkowników wynikło, że nie wierzą testimoqnialom ze zdjęciami – mimo, że przedstawiają prawdziwe oponie, bo, cytuję „wiadomo, że firma sama sobie je napisała”.
Dlatego wyzwaniem firm jest dziś to, by zaprezentować opinie, zgodnie z Omnibusem, tak, ale też tak by wyglądały jak najbardziej na wiarygodne.
Źródła:
- Fun first, deals later: How Central and Eastern Europeans shop this peak season
- Marketing 6.0 – recenzja tu
- „How not to plan. 66 ways to screw it up” Les Binet I Sarah Carter